WSD logo

W drodze do kapłaństwa

„Poje*ało was ku*wa?”- takie pytanie usłyszeliśmy wykrzyczane z przejeżdżającego nieopodal pojazdu w trakcie VI Ogólnopolskiej Pielgrzymki Wyższych Seminariów Duchownych na Jasną Górę. Byliśmy właśnie w trakcie procesji z Archikatedry do Naszej Matki Jasnogórskiej i odmawialiśmy różaniec z rozważaniami. Modliliśmy się wspólnie z ponad tysiącem kleryków z całej Polski. Nikt nie zareagował jakoś specjalnie na prowokację pana kierowcy. Chyba już się przyzwyczailiśmy – każdy z nas był nazwany już klechą, pedofilem, batmanem czy jakimś innym soczystym i niezwykle kreatywnym epitetem. Codziennie czytamy o jakimś nowym pobiciu kapłana, kolejny komentarz pełen nienawiści, kolejne wyśmianie, brak szacunku, kpina.

Wszystko działo się w dzień dziecka. Kościół przeżywał wtedy święto – Jezusa Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana – a my uczestniczyliśmy w pielgrzymce dla kleryków. Byliśmy już po wysłuchaniu konferencji bp. Krzysztofa Włodarczyka o kapłaństwie, do którego wszyscy zebrani klerycy przecież zdążają. Padło wiele słów na temat tego powołania, ale myślę, że najważniejszym było to zdanie, że kapłan musi potrafić umyć nogi innym. Biskup bardzo mocno podkreślał służebną rolę księdza – każdy wyświęcony prezbiter został obdarzony ogromną godnością i wielkim darem, ale ta łaska wzywa do jeszcze większej pokory, do jeszcze większego uniżenia – aż do umywania nóg wszystkim ludziom; tym najbardziej potrzebującym, ubogim, chorym, cierpiącym, a także tym, którzy być może wcale nas nie chcą. Następnie odbyła się adoracja Najświętszego Sakramentu. Słuchając rozważań bp. Andrzeja Przybylskiego, mogliśmy podziwiać Tego, którego głos usłyszeliśmy tak wyraźnie w naszych sercach, a któremu chcemy służyć w kapłańskim życiu. Następnie wyruszyła procesja, w czasie której zdażył się wyżej wspomniany incyndent, a obok którego każdy z nas przeszedł obojętnie, odmawiając różaniec. Na zakończenie uczestniczyliśmy w Eucharystii w bazylice na Jasnej Górze. Przewodniczył Jej kardynał Lazarus You-Heung-Sik, pochodzący z Korei, który aktualnie jest prefektem Dykasterii do Spraw Duchowieństwa. Podzielił się on z nami swoją radością, z tego, że nas tu widzi w takiej ilości i obiecał, że tę radość zaniesie dalej, do papieża Franciszka, który łączył się z nami w ten dzień w modlitwie i posyłał swoje pozdrowienia.

Piękna, choć męcząca była ta uroczystość. Wielką radością było zobaczyć to, że wcale nas, kleryków, tak mało nie jest – że ponad tysiąc ludzi jest gotowych pójść za Jezusem. Mimo całej nienawiści jaka jest wylewana na kapłanów, na Kościół, nie bali się pójść za Nim. Kościoł na dzień święta Jezusa Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana pokazuje, wydaje się, niezwykle dziwną Ewangelię, która na pierwszy rzut oka nie pasuje do całości święta. Nie jest to fragment ustanowienia Eucharystii, ani wielkich cudów Jezusa, ani nawet mycia nóg uczniom. Jest to fragment, w którym Jezus Chrystus modli się w Ogrójcu, całkowicie oddając się Swojemu Ojcu, osamotniony, pocący się krwawym potem, niezrozumiały przez Nikogo. Dopiero po głębszym wniknięciu w tekst uświadamiamy sobie, że to jest istotą kapłaństwa – ofiarować całego siebie w osamotnieniu, niezrozumieniu, bólu – jeśli trzeba to aż po krzyż. I nie, nie boimy się pobić, nienawiści, bólu, śmierci – krew męczenników staje się nasieniem dla Kościoła. Kościół zawsze był, jest i będzie cierpiący, prześladowany, atakowany przez zdeklarowanych wrogów religii lub niszczony przez swoje własne dzieci – przez grzech – ale tylko On jest Chrystusowy, On prowadzi ludzi do zbawienia – mimo wszystko.

I kończąc, odpowiem na postawione przez pana kierowcę pytanie, które zawarłem we wstępie. To prawda – światu może się wydawać, że nas, tysiąc młodych mężczyzn po*ebało. Ale to nie tak – nas porwała do szaleństwa Miłość Jezusa Chrystusa, który w cichym szepcie zawołał nas do siebie. Nic nie zrobiliśmy, by na to zasłużyć, nie rozumiemy do końca tego wezwania, ale chcemy odpowiedzieć z radością na to powołanie – mimo całego hejtu. W czerwcu od wielu już lat obchodzi się miesiąc Serca Jezusowego. W ostatnim czasie zaczęto obchodzić też miesiąc dumy (pride month z angielskiego). Może czas, żebyśmy my jako katolicy również stali się dumni: dumni, że zostaliśmy powołani przez Niego, że należymy do Jego Kościoła – i nie bójmy się iść z tą dumą i głosić Go wszelkimi możliwymi sposobami, dopóki wszyscy ludzie na całym świecie nie pokochają Go do szaleństwa.

Warto zobaczyć