Pewnie wielu z czytelników, gdy słyszy sformułowania w stylu: Ksiądz Generał ze swoją Radą albo Dom Generalny czy Rada Generalna, wyobraża sobie ludzi niezwykle ważnych i znaczących. Jest to po części prawda, gdyż członkowie Rady Generalnej z księdzem Generałem na czele to najważniejsze osoby w naszym Zgromadzeniu. Z drugiej strony, kiedy jednego wieczoru, będąc w Rzymie, graliśmy w Uno, nie mogliśmy sobie wyobrazić lepszych towarzyszy do wspólnej zabawy i rozrywki. Tak się bowiem zdarzyło, że w czasie pierwszego tygodnia lutego nasz czwarty rocznik (Paweł, Marek i Michał) wraz z naszym ojcem duchownym ks. Krzysztofem Gasperowiczem SDS, udał się do Domu Generalnego do Rzymu. Naszym celem było to, by poznając atmosferę miasta i tego miejsca, przygotować się do ślubów wieczystych, które zbliżają się coraz większymi krokami. I cóż mogę powiedzieć o tym tygodniu? Był on niezwykły z trzech powodów.0>
Po pierwsze powód, o którym wspomniałem na samym początku: doświadczenie ludzi. Mieliśmy okazję przez tydzień mieszkać w Domu Generalnym w Rzymie, który znajduje się na Via della Conciliazione tuż przy wejściu na Plac Świętego Piotra. Razem ze współbraćmi jedliśmy obiady, uczestniczyliśmy we wspólnej Mszy Świętej, nieszporach czy innych modlitwach – wszystko w języku włoskim, którego nikt z nas nie zna – a wieczorami spędzaliśmy czas na świetlicy, budując wspólnotę, poznając siebie nawzajem, czy grając w Uno. I jest to rzeczywiście niesamowite, że wspólnotę tę tworzą ludzie z całego świata. Mieszkają tam bowiem współbracia między innymi z Polski, Ameryki, Niemiec, Tanzanii, Kongo czy Wietnamu. Można tylko sobie wyobrazić tę niesamowitą mieszankę różnych kultur, języków i tradycji, a mimo wszystko wspólnota kwitnie i ma się dobrze. Dlaczego? Bo jest budowana na Jezusie Chrystusie. O tym zresztą często mówił nasz Założyciel: o międzynarodowości i uniwersalności oraz że jako salwatorianie mamy głosić Ewangelię wszystkim ludziom – niezależnie od tego z jakiego kraju pochodzi. Czy byłby to Eskimos, Arab, Albańczyk czy Hiszpan – do każdego mamy dojść z Dobrą Nowiną i razem wspierać się w budowaniu Mistycznego Ciała Chrystusa.
Zresztą, błogosławiony Ojciec Franciszek Maria od Krzyża Jordan jest drugim powodem, dla którego miniony tydzień był taki niezwykły. Przecież mieszkaliśmy w domu, w którym przed laty on mieszkał. Dotknęliśmy jego grobu, modliliśmy się przez jego wstawiennictwo, poznaliśmy dzięki uprzejmości ks. Adama Tenety SDS historię jego procesu beatyfikacyjnego, a także specyfikę jego charyzmatu. Natomiast słuchając ks. Joe Rodrigueza SDS, mogliśmy się dowiedzieć jak żyć jako salwatorianin w dzisiejszych czasach. To właśnie postać Założyciela była głównym motywem naszego pobytu w Rzymie: to jego śladami chodziliśmy i odwiedzaliśmy miejsca, w których sam spędzał ziemski czas. I mogliśmy ze wzruszeniem patrzeć na jego ogromny zapał misyjny, którym rozpalił tak wielu mężczyzn i kobiet, że ci zostawili wszystko i wstąpili w szeregi sióstr, braci i księży salwatorianów.
Trzecim powodem było miasto samo w sobie – no bo przecież Rzym to Rzym – jedno z najważniejszych miast, gdzie bije serce całego Kościoła. I w to serce mogliśmy się wsłuchiwać – zwłaszcza w bazylice świętego Piotra. Znajduje się tam boczna kaplica, gdzie jest wystawiony Najświętszy Sakrament. Gdy człowiek tam wejdzie, od razu ujrzy mozaikę wszelkich kultur, narodowości i języków. Wszyscy ci ludzie są tam ze względu na Jezusa, wszystkich nas łączy jedna wiara i jeden chrzest. Dzięki Jezusowi Chrystusowi tworzymy jedną rodzinę – i w tej błogiej ciszy każdy we własnym języku rozmawia z Tym, którego nie da się objąć słowami żadnego języka. Ponadto każde miejsce w Rzymie jest niezwykłe – każdy kościół jest dziełem sztuki, każda uliczka jest przeurocza, a każdy zakątek pachnie ponad dwu tysiącletnią historią miasta. No i oczywiście święci – całe miasto pełne jest grobów i relikwii świętych. Udało nam się ich nawiedzić całkiem sporo: od św. Jana Pawła II, przez bł. Marię od Apostołów czy św. Filipa Neri aż po czcigodną Antoniettę Meo. I tu też przemawia mozaika Kościoła i niesamowita uniwersalność: każdy może być przecież świętym. Od sześcioletniej dziewczynki, o której nikt za bardzo nie słyszał, po osiemdziesięcioletniego mężczyznę, który przez kilkadziesiąt lat był na ustach całego świata, zawiadując Kościołem i głosząc Ewangelię.
Można by dłużej rozpisywać się na każdy z wyżej wymienionych tematów, ale nie starczyłoby słów, by wyrazić to, czego można doświadczyć w Rzymie, a zwłaszcza tego, że wszyscy razem tworzymy Mistyczne Ciało Chrystusa, niezależnie skąd pochodzimy i kim jesteśmy i że nasza ludzka rodzina na Chrystusie może znaleźć bardzo solidne oparcie. Zresztą, warto samemu się przekonać – wszak do końca roku jubileuszowego zostało jeszcze trochę czasu. Warto doświadczyć tej atmosfery Rzymu w tym szczególnym roku Nadziei i pozwolić by Jezus wniósł swoje Światło w nasze życie.
Jako klerycy przygotowujący się do ślubów wieczystych polecamy się Waszym modlitwom – byśmy też mogli być tymi, którzy Światło Jezusa zaniosą dokądkolwiek Bóg nas pośle. Jeszcze ad vocem do wstępu: żadnemu z nas nie udało się wygrać w Uno, choć kleryk Paweł był na drugim miejscu. Może następnym razem przyjdzie okazja na drobny rewanż.