WSD logo

Radość z bycia salwatorianinem

Ostatni dzień skupienia w naszej wspólnocie z pewnością nie należał do typowych. Naszym gościem był salwatorianin, ks. Antoni Myśliwiec SDS – jeden z najstarszych członków naszej prowincji, a mimo to wciąż bardzo aktywny na płaszczyźnie duszpasterskiej.

W pierwszej konferencji ksiądz Antoni dał świadectwo. Opowiedział nam niezwykłą historię o tym jak został ocalony od śmierci i cudem przeżył wojnę. Jego rodzice jadąc do obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, na jednej ze stacji dogadali się z kolejarzem, który przygarnął małego chłopca o żydowskim pochodzeniu. Przyjął go do swojego domu, ochrzcił i dał mu na imię Antoni. Później nasz rekolekcjonista opowiadał też o swojej posłudze w Brazylii i Czechach.

Ważnym tematem tych jednodniowych rekolekcji był wątek beatyfikacji naszego założyciela, bł. Franciszka Jordana. Ksiądz Antoni podzielił się swoją radością: „Dzień beatyfikacji był najpiękniejszym dniem w moim życiu. Pamiętajcie, że w Rzymie jest centrum salwatoriańskie. Warto tam raz na jakiś czas pojechać, naładować akumulatory. Generał chętnie was przyjmie! Współbracia są tam bardzo gościnni!”.

Nasz gość pokazał nam także inną perspektywę patrzenia na Pismo Święte. „Żydzi modlą się właściwie jedną modlitwą: Słuchaj Izraelu, Pan jest Twoim Bogiem, Panem Jednym. Pisma Świętego się nie czyta, je trzeba słuchać!” – zachęcał kaznodzieja. Również na podstawie zdania „Słodki jest Pan” ksiądz Antoni wyjaśniał nam, że „ta słodycz, którą mają na myśli Żydzi jest zupełnie inna niż nasza. Nie ma tam grama cukru, jest to słodycz z natury: daktyle, syropy, miód. Skosztujcie i zobaczcie jak słodki jest Pan!”. Nasz współbrat, żeby nie być gołosłownym, po zakończonym dniu skupienia przyniósł na wspólnotową kawę słodycze wytworzone na Bliskim Wschodzie. Faktycznie ta słodycz jest cudowna!

Podczas Eucharystii ksiądz Antoni, gdy mówił o wierze, podał piękny przykład. „Raz ktoś mi powiedział, że niedaleko miejscowości, w której prowadziłem rekolekcje mieszka pewien salwatorianin, którego nie znałem, ale pomyślałem, że będzie mu miło jak go odwiedzę, było to w Czechach. Wyszedłem z auta, a pod kościołem stało dwóch mężczyzn, przedstawiłem się i powiedziałem, że szukam księdza Kajetana. Jeden z tych mężczyzn również się przedstawił, powiedział, że nazywa się Jan Graubner i jest arcybiskupem Ołomuńca. Dodał, że może mi pomóc znaleźć księdza Kajetana, ale nie za darmo. Zaskoczył mnie, więc zapytałem czego ode mnie oczekuje? Odpowiedział, że zostanę proboszczem w tym kościele, bo nie ma tu księdza. Chwilę później zadzwonił do prowincjała, który zgodził się na propozycję arcybiskupa. Nie znałem czeskiego, nie znałem sytuacji Kościoła w Czechach, a dodatkowo na terenie parafii mieszkało 700 zakonnic, których miałem zostać kapelanem. Mimo wszystko zgodziłem się i zostałem tam na 25 lat… Tylko dzięki wierze byłem w stanie sprostać temu zadaniu. Pracowałem i uczyłem się z dnia na dzień i jakoś się udało. Jedyne czego mogę Wam życzyć to wiara – głęboka i wytrwała. Zaufajcie Panu a nie zawstydzicie się na wieki!” – zakończył salwatorianin.

Był to z pewnością szczególny dzień skupienia, dobrze było usłyszeć tak piękne świadectwo życia salwtoriańskiego. Wielu z nas nie miało szansy być w Rzymie, w domu generalnym, beatyfikację naszego założyciela również przeżywaliśmy przed telewizorem… Mamy nadzieję, że w najbliższych latach uda się nam zrealizować to o czym mówił ksiądz Antoni – pojechać do Rzymu i naładować „salwatoriańskie” akumulatory!

Warto zobaczyć