To niezwykły moment w historii naszego seminarium! Ksiądz Przemysław Marszałek SDS, prefekt kleryków Wyższego Seminarium Duchownego Salwatorianów oraz rektor kościoła rektoralnego pw. Boskiego Zbawiciela w Krakowie, został laureatem prestiżowego Ogólnopolskiego Konkursu na Najlepszego Prefekta Kleryków „Perła Formacji”. W rywalizacji brali udział wszyscy prefekci z seminariów duchownych w całej Polsce. Jury było jednogłośne, werdykt zapadł niemal natychmiast – wybór mógł być tylko jeden.
Co sprawiło, że to właśnie ksiądz Przemysław sięgnął po tę wyjątkową nagrodę? Jak wygląda codzienność prefekta? Co na to klerycy? Na te i inne pytania odpowiedział nam osobiście laureat nagrody.
Czy spodziewał się Ksiądz zwycięstwa w takim prestiżowym konkursie?
Szczerze mówiąc, nawet nie wiedziałem, że taki konkurs istnieje, ale skoro już jest, to nie było zaskoczeniem, że go wygram. Prefekt to ktoś, kto musi mieć rozeznanie w różnych sprawach, więc można powiedzieć, że podświadomie czułem, że coś wielkiego wisi w powietrzu. Poza tym, jakby nie patrzeć, bycie prefektem to nie jest zwykłe zajęcie. Trzeba być kimś w rodzaju mentora, przewodnika duchowego, administratora, psychologa… a czasem nawet detektywa.
Co Ksiądz czuje? To w końcu właśnie Ksiądz został doceniony.
Czuję spokój i radość, a jednocześnie pewną ekscytację. Jestem prefektem dopiero pół roku i już taka nagroda. A ja dopiero się rozkręcam! Z jednej strony to piękna chwila, bo miło jest być docenionym, a z drugiej – teraz wszyscy oczekują, że kolejne pół roku będzie jeszcze lepsze. Mam nadzieję, że komisja konkursowa ma gdzieś w magazynie kolejną nagrodę, bo jeśli tak dalej pójdzie, będę musiał odebrać jeszcze raz za rok.
Jaka jest tajemnica takiego sukcesu? Jaki powinien być wzorowy prefekt?
(przyp. red. Ksiądz Przemysław wskazał na siebie) – Taki powinien być.
Ale mówiąc poważnie, uważam, że prefekt musi być wymagający, ale jednocześnie wyczulony na ludzi. Trzeba wiedzieć, kiedy być stanowczym, a kiedy można odpuścić i się uśmiechnąć. To nie jest tak, że zawsze jestem surowy. Na przykład, kiedy klerycy pytają, czy mogą obejrzeć mecz piłki nożnej, pozwalam… ale tylko wtedy, gdy mam pewność, że ich drużyna przegra. Żeby nie mieli za dobrze. Trzeba w tym wszystkim znaleźć złoty środek.
Czyli Ksiądz ten złoty środek znalazł. A jak zareagowali na ten fakt klerycy? Czy są dumni?
Myślę, że jak najbardziej. Słyszałem okrzyki radości dobiegające z kleryckiego korytarza i patrząc na ich twarze – są dumni.
Jak Ksiądz godzi swoją rolę prefekta kleryków z rolą rektora kościoła rektoralnego?
To proste. To tak, jakbym po prostu miał dużo wikarych… Obie te funkcje są dla mnie bardzo ważne. Kościół rektoralny na Zakrzówku to miejsce wyjątkowe, które wymaga serca i zaangażowania.
A co na to wszystko współbracia? Czy Ksiądz Prefekt otrzymał gratulacje?
Oczywiście! Otrzymałem wiele wiadomości, gratulacji, a jeden z księży nawet zapytał, czy ta nagroda wiąże się z jakimś awansem. Niestety, musiałem go rozczarować, chociaż… nadal czekamy na nowego arcybiskupa krakowskiego… cóż…
Księże, jeszcze raz gratuluję. Czy chciałby Ksiądz coś przekazać innym prefektom seminaryjnym? Jakaś porada?
Drodzy prefekci, pamiętajcie: kleryk to nie tylko człowiek, który studiuje filozofię i teologię. To także ktoś, kto potrafi znaleźć każdy skrót w budynku seminaryjnym, wie, który współbrat ma najsłabszy słuch i potrafi w mgnieniu oka pościelić łóżko słysząc, że idzie przełożony. Dlatego bądźcie czujni! A tak na poważnie – najważniejsze to pamiętać, że przyszli księża nie wychowują się przez zakazy, ale przez relacje. Prefekt nie może być tylko „tym surowym”, ale także kimś, kto potrafi wysłuchać, doradzić i czasem nawet pośmiać się z samych siebie.
Dziękuję Księdzu za wywiad!
Również dziękuję!
PS Wszystkiego najlepszego na Prima Aprilis!